1998.05.01-03 - V Krakowskie Zawody Balonowe - Kraków
Dodane przez harclot dnia Stycznia 06 2011 13:26:05
V Krakowskie Zawody Balonowe - 1-3.05.1998r. - Kraków





http://dzisiaj.dziennik.krakow.pl/archiwum/dziennik/1998/05.04/DZIENNIK/Sport/sportp1/sportp1.htm

Balony odleciały

 

Krakowianin Roman Sendor zwycięzcą


305

Fot. Wacław Klag

V Międzynarodowy Zlot Baloniarzy dobiegł końca. Aura w tym roku okazała się dosyć kapryśna, uniemożliwiając 2 razy start balonów z Błoń. Piloci jednak rąk nie załamywali, szczególnie zadowolony był krakowianin Roman Sendor, który w nieoficjalnej klasyfikacji zajął pierwsze miejsce.

W piątek i sobotę popołudniowe loty odwołano z powodu burz, tak więc baloniarze wznieśli się w powietrze tylko wcześnie rano. W niedzielę wystartowali z Błoń około godz. 7, przelecieli nad miastem do Nowej Huty. Po drodze witały ich rzesze widzów, przyglądających się przelotowi głównie z balkonów mieszkań. Wszak balony leciały tuż nad dachami. Podobnie było przy lądowaniu w Pobiedniku, gdzie spory tłumek powitał pilotów.

Ostatecznie rozegrano 5 konkurencji w trzech lotach. W piątek 2 razy dolot do celu wyznaczonego przez sędziów, w sobotę 2 razy dolot do celu wyznaczonego przez pilotów, w niedzielę "pogoń za lisem". Najlepszym okazał się krakowianin Roman Sendor. Pokonał nie tylko mistrza Polski, ale i całą kadrę na międzynarodowe zawody. - Złapałem korzystny wiatr, znam dobrze teren, wiem jak najlepiej dotrzeć do wyznaczonego celu - skromnie odpowiadał zwycięzca. - Zwycięstwo nieoficjalne, gdyż formalnie impreza była z gatunku rekreacyjnych. Ale, prawdę mówiąc, wszyscy ścigali się na serio. W piątek i sobotę warunki nie sprzyjały, szczególnie po południu. Dlatego lataliśmy tylko rano. W niedzielę odbyliśmy przepiękny lot nad miastem, a zdobyte tego dnia 3. miejsce dało mi wygraną w ogólnej klasyfikacji. Dwa lata temu skończyłem w Krakowie 3., rok temu 2., teraz na najwyższym podium. Cieszę się podwójnie. Mam przecież stary balon, na którym latam od 6 lat. Gdyby zastosować tu terminologię samochodową, posiadam ciężarówkę, podczas gdy inni auta wyścigowe. Okazuję się jednak, że taką "ciężarówką" można pokonać i najlepszych.

W czołówce znalazł się aktualny mistrz Polski, 18. zawodnik zeszłorocznych ME, Jerzy Czerniawski z Białegostoku. - Traktuję ten zlot jako trening przed sezonem. Do końca zadowolony nie jestem, liczyłem na wygraną. Okazuje się jednak, że Roman Sendor na własnym terenie jest nie do pobicia. Warunki raczej odstraszały od lotów - burze, deszcz, prądy wznoszące. Bawiłem się jednak świetnie.

Polecieć mógł każdy. Sprowadzono samoloty z Aeroklubu. Długa kolejka naocznie obrazowała, jakim zainteresowaniem cieszyły się owe loty turystyczne. Prócz tego euforię wzbudził przejazd "harley’owców". Pokazy przygotowali nie tylko baloniarze (gala balonowa w niedzielę) ale i 6. Brygada Powietrzno-Desantowa Wojska Polskiego.

Wyniki końcowe: 1. Roman Sendor (Kraków) - balon Gaspol, 2. Jerzy Czerniawski (Białystok) - balon Browary Tyskie, 3. Andrzej Sitarz (Dęblin), 4. Witold Filus (Katowice), 5. Waldemar Lekan (S. Wola) - balon Algida. Niektóre załogi miały balony bez nazwy, czyli bez sponsora. (RS)


3-05-1998


http://www.dziennikpolski24.pl/artykul/1742412,sport-zwariowanych-romantykow,id,t.html



Sport zwariowanych romantyków
4 maja 1998


Są oszczędni w słowach. - To wygląda tak samo, jak w telewizji - mówi Ireneusz Cieślak, zdobywca pucharu Gordona Bennetta w 1983 roku. - Startuje się i leci - dodaje Roman Sendor, instruktor z Aeroklubu Krakowskiego. - To pasja, po prostu trzeba spróbować - przekonuje Roman Godlewski, pilot balonowy z Białegostoku.

Baloniarstwo

Pierwszy dzień międzynarodowych zawodów balonów na ogrzane powietrze; maksymalna wysokość, na którą możemy wzlecieć, to 500 metrów. Ze względu na bliskość lotniska Balice ściśle określony jest również czas lotu i rejon lądowania. Rozłożenie balonu i napełnienie go powietrzem trwa pół godziny, w koszu jest nas sześcioro.
- To twój pierwszy lot? Trzymaj się tych uchwytów i nie łap za linki - instruuje Phil Dunnington, sympatyczny 50-letni Brytyjczyk.
Startujemy, kosz drga delikatnie, a po chwili - już w powietrzu - stabilizuje się. Podniebną ciszę zakłóca jedynie szum palnika ogrzewającego powietrze.

Balony nie mają żadnego urządzenia umożliwiającego im ruch w poziomie, pilot może jedynie zmieniać wysokość. Reszta należy do wiatrów, które w poszczególnych warstwach atmosferycznych wieją w różnych kierunkach. Problem tylko w tym, by w odpowiednim momencie znaleźć się na odpowiedniej wysokości.
- Nie zawsze można dolecieć do wyznaczonego celu. Balon to nie samolot, ale na tym polega cały jego urok, każdy lot jest inny - tłumaczy Roman Sendor pilotujący balon "Kraków".
- Wszyscy piloci są mniej lub bardziej zwariowani. Baloniarstwo to najbezpieczniejszy sport lotniczy, nie jest jednak grą w szachy. To całe "ustrojstwo" ma tę przykrą właściwość, że nie można go zmusić do większej prędkości opadania niż 4 - 5 metrów na sekundę. A prądy wznoszące podczas burzy są nieraz 30-krotnie szybsze, jak się w nie wpadnie, to nie ma możliwości wyjścia - trzeba się im poddać - mówi Ireneusz Cieślak.

Kończy się sielanka, zaczynamy gwałtownie opadać - za chwilę wylądujemy na dachach znajdujących się pod nami domów.
- Niestety, zapomniałem markera - krzyczy Phil do grupki ludzi stojących nieopodal zabudowań. Marker to obciążona wstążeczka, którą zawodnicy podczas rozgrywania baloniarskich konkurencji rzucają w wyznaczone przez organizatorów miejsce; im się niżej zejdzie, tym łatwiej trafić do celu. Według wielu opinii, "nasz" Phil zszedł najniżej ze wszystkich lecących, miał więc szansę wygrać tę konkurencję. Ale Brytyjczyk dość już zdobył w życiu nagród; teraz latanie traktuje wyłącznie rekreacyjnie - przecież od wyróżnień ważniejsza jest sama przyjemność lotu. - Uprawianie baloniarstwa nie miałoby sensu, gdybyśmy do tego sportu podchodzili bez miłości. Latanie pomaga dostrzec, że oprócz rzeczy, którymi się na co dzień zajmujemy, istnieje jeszcze wiele innych, wartych zauważenia światów - przekonuje Roman Godlewski, nauczyciel, dziennikarz, jeden z nielicznych baloniarzy nie związanych profesjonalnie z branżą lotniczą. Baloniarstwo to drogi sport - tylko nielicznych stać na własny sprzęt. Średnia cena balonu na ogrzane powietrze wynosi 40 tys. dolarów, koszt napełnienia balonu gazowego to 50 tys. złotych. Balony dzielą się na gazowe i na ogrzane powietrze. Te drugie mieliśmy okazję oglądać w Krakowie. Ich obsługa jest szalenie prosta: znajdujący się w butlach gaz spalany jest za pomocą palnika, podgrzane powietrze unosi w górę powłokę balonu, a wraz z nią kosz z pasażerami. Taki balon mogą przygotować do lotu trzy osoby w ciągu dwudziestu paru minut. Lecimy niecałą godzinę. - Za chwilę będziemy lądować - mówi Phil do radiostacji i podaje nazwę miejscowości, nad którą przelatujemy. - Powtórz, gdzie jesteście? - słyszymy głos z jadącego za nami samochodu, do którego zapakujemy później cały nasz kram. - Nie mogę, ludzie mnie słuchają - odpowiada ze śmiechem pilot, który zauważył, że nasze zainteresowanie wzbudziła próba wymówienia przez niego nazwy miejscowości Szyce.

\*\*\*

Phil twierdzi, że kto już raz posmakuje nieziemskiej balonowej podróży, na zawsze załapie bakcyla lotów. To wielce prawdopodobne; w chwilę po wylądowaniu łapię się na tym, że na odchodne mówię do towarzyszy lotu:
- To ja już lecę.

LATAJĄCY REPORTER KRZYSZTOF MAĆKOWSKI




.

>>> Kronika HKB - rok 1998